Tam i wtedy – podejście procesowe

photo by listentoreason
photo by listentoreason

Zastanawiałam się ostatnio co nie jest procesem, czyli innymi słowy: czego nie da się zmapować. Wynalazłam tylko jeden – dość filozoficzny – przykład: bycie „tu i teraz”. Poza tym jednym stanem głębokiej *medytacji/modlitwy/bytu (*niepotrzebne skreślić) wszystko można rozrysować. Nawet emocje mają swoje dane wejściowe i wyjściowe.  Wychodzę z założenia, że do tego stanu, można też dojść oddając się pasji. Dlatego warto mieć wszystko inne poukładane i tak efektywne, by na ten stan mieć jak najwięcej czasu w swoim życiu.

Mapowanie procesów to jedna z pierwszych umiejętności jakie każdy szanujący się leanowiec powinien nabyć. Wykonuje się ją w kilku celach:

  1. Podstawowym jest poznanie i zrozumienie procesu. Fakt zwizualizowania procesu – to że piszemy i rysujemy – ogromnie to ułatwia. I jeszcze jeden bardzo ważny aspekt: nie ma lepszego sposobu, żeby zapewnić wspólne rozumienie procesu grupie osób.
  2. Komunikacja procesu – rozważana na poziomie jednostki i grupy. Mapa to idealny rekwizyt do szkolenia czy wdrażania nowych osób. O ile szybciej żółtodziób pozna procesy słuchając a pracując z mapą – tłumaczyć chyba nie trzeba.
  3. Analizowanie i usprawnianie procesu. Kiedy mapa powstanie można dużo prościej zaznaczyć na niej  marnotrawstwa, problemy oraz dojść do ich przyczyn. Ułatwia też korygowanie procesów bo łatwiej jest pokazać co trzeba zmienić.
  4. Dokumentacja procesu. Zarówno stanu przed jak i po zmianach. Czarno na białym widać co było robione, jakim nakładem i z jakim efektem.
    Mapa to niezastąpione narzędzie pokazujące obraz rzeczywisty a nie subiektywne wrażenia jednostek. Wizualizuje problemy, wąskie gardła, błędy, luki w procesie, wielokrotne przetwarzanie itp. Tym bardziej, że podobno większość z nas to wzrokowcy.