Wakacje w latach ’80 często spędzałam w Nałęczowie. To miejsce kojarzy mi się z wycieczkami rowerowymi oraz przepysznymi lodami, napoleonkami i chlebem. Rano wyruszaliśmy z rodzeństwem do piekarni gdzie Pani piekarzowa dawała nam gorący, chrupiący, pachnący chleb prosto z pieca. Czasem trzeba było poczekać, ale było warto. Nic dziwnego, że po powrocie do domu brakowało – stanowiących jego większą część – chlebowych piętek. Był, a na szczęście nadal jest to najlepszy chleb jaki jadłam.
Chleb aby był taki jaki jest musi przejść przez pewien proces. Składa się na niego wiele czynności, które w tym i w każdym innym procesie, można podzielić na 3 kategorie. Są to:
- wartość dodana – aby dana czynność mogła znaleźć się w tej kategorii musi spełniać 3 warunki:
- klient chce za nią zapłacić
- zmienia formę/funkcję/zdolności produktu czy usługi
- jest wykonana poprawnie za pierwszym razem
- marnotrawstwo – czynności nie dodające wartości, za które klient nie chciałby zapłacić gdyby go zapytano. Wyróżniamy podstawowych 7 rodzajów marnotrawstwa ale obecnie w różnych sektorach może być ich więcej. Będziemy się kolejno im przyglądać w następnych wpisach.
- marnotrawstwo konieczne – czynności nie dodające wartości, jednak muszą być wykonane ze względu na np. przepisy BHP, normy, regulacje prawne itp.
Wracając do najlepszego wg mnie chleba na Lubelszczyźnie, gdyby tak spojrzeć na bochenek z perspektywy tych czynności to:
- wartością dodaną jest dla mnie jego smak, chrupiąca rumiana (nie spalona) skórka, wnętrze miękkie ale nie gumowate 🙂 oraz fakt iż jest on jeszcze ciepły. Za to chcę płacić. Tu trafią m.in. takie czynności jak łączenie składników ciasta, formowanie bochenków czy wypiekanie chleba.
- marnotrawstwo- nie interesuje mnie natomiast czy piekarnia bierze mąkę z najbliższego młyna czy oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów, kto za transport składników płaci, czy piec jest energooszczędny, czy dużo bochenków się przypala, czy całe pieczywo „schodzi” czy resztę się wyrzuca.
Tak więc chleb od lat jest przepyszny – właścicielom nie przyszło do głowy, żeby zmienić przepis, mimo że inny mógłby być tańszy. Mogliby używać gorszej mąki czy zrezygnować z zakwasu. Znają jednak zalety swojego produktu i ewentualnie je ulepszają. Koszty ciąć warto w czynnościach nie dodających wartości. Ich zmiana nie wpłynie negatywnie na to co najbardziej lubię w moim chlebie. I to jest właśnie lean!